Hiszpanie przysyłają prezenty i zapraszają Polaków: „Mi casa es tu casa (Mój dom jest twoim domem)”
Przed sobotnim meczem na Euro 2020 reprezentacja Hiszpanii we współpracy z partnerem Sangre de Toro pokazała swoją gościnność i przesłała polskiej drużynie elegancko zapakowane prezenty z herbem piłkarskiej federacji. W środku piłkarze i sztab szkoleniowy znaleźli bezalkoholowe wina i szalik reprezentacji „La Roja”. – Dla Hiszpanów są co najmniej trzy świętości: piłka nożna, wino i corrida. Kiedy tam grałem, znów mogłem poczuć się wolny, jak dzieciak na podwórku. A bez wina trudno sobie wyobrazić obiad czy kolację. Przed meczami do posiłku wypijaliśmy po kieliszku. Dziwne by było, gdybyśmy tego nie zrobili. To dla Hiszpanów oznacza celebrowanie życia – mówi Jacek Ziober, 46-krotny reprezentant Polski, były piłkarz Osasuny Pampeluna.
Do prezentu dołączony był list, w którym Hiszpanie wyjaśniają, dlaczego zdecydowali się na taki gest. „Wciąż pamiętamy waszą niesamowitą gościnność podczas Euro 2012. To w bazie treningowej w Gniewinie i na pięknym stadionie w Gdańsku rozpoczęła się nasza droga po tytuł. Spędziliśmy wtedy w Polsce trzy tygodnie i czuliśmy się jak u siebie” – napisali.
W 2012 roku podczas mistrzostw Europy, których gospodarzami byli Polska i Ukraina Hiszpanie w meczach grupowych rozgrywanych w Gdańsku, pokonali Irlandię i Chorwację, a także zremisowali z Włochami. W fazie pucharowej wygrali z Francją i Portugalią. W finale rozbili Włochów 4:0.
Do hotelu w Sopocie, w którym stacjonuje reprezentacja Polski przysłali prezenty dla kadrowiczów i sztabu. W kartonowym pudełku znalazły się wina bezalkoholowe Sangre de Toro, a także szalik reprezentacji „La Roja”.
„Teraz my mówimy >>Mi casa es tu casa<<, co oznacza, że witamy Was z otwartymi ramionami. 19 czerwca w Sewilli zostanie rozegrany mecz Euro 2020 Hiszpania – Polska. To dla nas zaszczyt, że możemy się zrewanżować i przekonać Was o hiszpańskiej gościnności. Na dobry początek przesyłamy Wam coś z czego słynnie Hiszpania – wino od sponsora naszej reprezentacji winnicy Familia Torres. Wszystkiego najlepszego na Euro.” – czytamy w liście.
Jacek Ziober trzy lata spędzone w Hiszpanii uważa za najlepszy okres w karierze, także pod względem komfortu życia. W latach 1993–1996 był piłkarzem Osasuny Pampeluna. – To naprawdę świetne miejsce do grania pod każdym względem. Ze swoją szybkością i techniką, mogłem na boisku robić wszystko, co mi się podobało. Zawodników nie ograniczała taktyka. Tam mogłem poczuć się jak młody chłopak, który z kolegami godzinami biegał na podwórku za piłką – przyznaje Jacek Ziober.
46-krotny reprezentant Polski szybko przekonał się też o gościnności Hiszpanów i ich wielkiej miłości do piłki. – To bez dwóch zdań dla nich religia. Każdego dnia widzisz, jak piłka jest niezmiernie ważną dziedziną życia dla Hiszpanów. Rano, kiedy przed treningiem szedłem na kawę, bar był pełen ludzi czytających sportowe gazety. Piłka nożna jest jak członek rodziny, oczywiście nienamacalny, ale ciągle czuć jego obecność – zapewnia Jacek Ziober. – Zaledwie po kilku miesiącach w Hiszpanii, sąsiad otworzył okno i składał mi życzenia urodzinowe. Wychodziłem na ulice i kibice od razu zaczepiali, zagadywali, o wszystko wypytywali i znali każdą plotkę. Te rozmowy mogą trwać i trwać, więc trzeba było je przerywać.
Hiszpanie zwykle nigdzie się nie spieszą, a jedno z najczęściej używanych słów to „manana”, czyli jutro. Uwielbiają spędzać czas z przyjaciółmi, a celebrowanie posiłków trwa kilka godzin. Nieodłącznym elementem kultury biesiadowania jest wino. – Na początku byłem zaskoczony, kiedy na kolacji przed meczem na stolikach stały butelki. Jak się okazało, dziwne byłoby się nie napić do posiłku. Zwłaszcza, że te wina są świetnej jakości. Oczywiście chodziło o jedną lampkę na lepsze trawienie i nikt z tego nie robił sensacji – podkreśla Jacek Ziober.
Przed sobotnim meczem nie ma wątpliwości, kto jest faworytem, zwłaszcza że spotkanie zostanie rozegrane w Sevilli. – Mam nadzieję, że budzik zadzwoni mocno nad głowami Polaków, bo jak się nie obudzą, to niestety po meczu z Hiszpanami, będziemy musieli pakować walizki – przyznał Jacek Ziober.