sprawy społeczne nauka/edukacja/szkolenia

O postrzeganiu śmierci i obcowaniu ze zmarłymi na przestrzeni dziejów - rozmowa z antropologiem prof. Andrzejem Piotrem Kowalskim

31.10.2025 | Uniwersytet Gdański

Czas, w którym odwiedzamy cmentarze, jest czasem spotkań - zarówno z naszymi bliskimi zmarłymi, jak i z żyjącymi, którzy ich odwiedzają. Spotkania te są obecne w ludzkich kulturach od tysięcy lat, podobnie jak zwyczaje związane z pochówkiem i uczczeniem zmarłych. O najdawniejszych znanych obrzędach, ich prawdopodobnym znaczeniu - zarówno dla zmarłych, jak i dla żyjącej wspólnoty - oraz o ich śladach we współczesnym świecie rozmawialiśmy z prof. dr. hab. Andrzejem Piotrem Kowalskim z Zakładu Etnologii Polski i Antropologii Historii Instytutu Antropologii UG.

 
 

Karolina Żuk-Wieczorkiewicz: - Obrzędy pogrzebowe, jakiś sposób obcowania ze zmarłymi, z przodkami, są związane z kulturą człowieka od tysięcy lat. Zdaje się, że takie obrzędy były obecne już wśród Neandertalczyków?

Prof. Andrzej Kozłowski: - Tak, to prawda. Istnieją groby neandertalskie znane właściwie w całej Euroazji. W tych najbardziej spektakularnych składano szczątki nieboszczyka i bywało tak, że posypywano je nawet specjalnym minerałem: ochrą czerwoną. Tłumaczy się to tak, że ochra miała sprawić, by te zwłoki nie były traktowane jako pozbawione życia, blade, mdłe. Być może chciano, żeby substancja, jaką jest krew, nadal w jakiś sposób krążyła w ciałach zmarłych, a posypanie ciała czerwonym barwnikiem miało sprawić, że zmarły w jakiś sposób będzie okazywał oznaki życia.

- Co jeszcze znajdowano w miejscach pochówków neandertalczyków?

- Były one specjalnie zabezpieczane, na przykład jakąś obstawą kamienną. Jest grób dziecka z Azji, ze stanowiska Teshik-Tash, gdzie umieszczono rogi kozic górskich. Przypuszcza się, że mogły one odgrywać pewną rolę magiczną, to znaczy (jako ostre przedmioty) chronić ten pochówek przed wpływem jakichś złych mocy. Oczywiście to są wyobrażenia przypisane przez archeologów, religioznawców, z którymi później spotykamy się przez długie tysiąclecia dziejów pochówków. Te najstarsze wyobrażenia dotyczyły jednak zmarłego, który wprawdzie umiera, ale nie do końca nas opuszcza. Gdzieś może odchodzi, ale to nie jest tak, że ginie. Nazwałbym to rodzajem jakiegoś „innobycia”.

Mówi się o idei „żywego trupa” (łac. defuncti vivi). Zakładano, iż zmarły ma te same potrzeby, co żyjący - to znaczy, potrzebuje pokarmu, odzieży - zatem trzeba go odpowiednio zaopatrzyć. Niekiedy mówi się, że są to dary grobowe, ale nie są to dary, raczej ekwipunek, który, jak uważano, po prostu się zmarłemu należy, podobnie zresztą jak to się dzieje w niektórych sytuacjach szczególnych we wspólnocie żyjących.

- O jakich sytuacjach mowa?

- Myślę tutaj o różnego rodzaju uroczystościach - wtedy też występujemy lepiej ubrani, ucztujemy. Te wszystkie materialne akcesoria trafiały również do grobu, a to dlatego, że okazje były podobnego rodzaju. Mówimy o obrzędach pogrzebowych jako o przykładzie kategorii obrzędów zwanych obrzędami przejścia, rite de passage. Wiążą się one ze zmianą statusu, miejsca czy roli danej osoby w życiu społecznym. By dokonać tej zmiany, osoba musi przejść przez odpowiednie obrzędy. Podobnie zmarły też musi być odpowiednio potraktowany.

- Czy stąd biorą się rytuały pogrzebowe?

- Tak. Rytuały pogrzebowe są jednym z przykładów obrzędu przechodzenia, a więc opuszczenia świata żyjących i przeniesienia się do świata „innobycia” zmarłych. Przy czym postrzeganie zmarłego w dawnych czasach było zupełnie inne niż we współczesnym, materialistycznym świecie. Ci dawni ludzie, żyjący przed tysiącami lat, przypuszczalnie nie zakładali, że zmarły ulega po prostu „anihilacji”. On cały czas jakoś jest.

- Rozumiem, że obrzędy związane ze zmarłymi zmieniały się na przestrzeni wieków. Które elementy są najbardziej trwałe?

- Do najbardziej trwałych elementów należy np. to, że zmarły tak jakby leży na łożu śmierci. Warto zauważyć, że nawet nazwy śmierci w starożytnych językach grupy ludów europejskich czy indoeuropejskich pokazują, że jest pewne wahanie, pewne podobieństwo słów mówiących o śmierci i o chorobie. Zmarły był traktowany trochę tak jak ktoś z zasłabnięciem, któremu należy jeszcze jakoś pomóc.

- Zatem owa „pomoc” zmarłemu miała materialny wymiar?

- Bardzo. Tak jak mumifikacja w starożytnym Egipcie - to była próba reakcji na śmierć i jej oswojenia, opierająca się na przekonaniu, że dopóki to życie fizyczne, materialnie dla nas dostępne, trwa, tak długo ta osoba żyje, jest obecna. I tak jak działania, które mają zmarłą osobę, a zwłaszcza jej ciało, utrzymać w stanie braku rozkładu, tak również zostawianie zmarłemu jedzenia czy napoju miało podobny charakter. Mówimy „pożywić się”, czyli właściwie „ożywić się”, zrobić coś, co służy życiu. To jest, myślę, bardzo stare skojarzenie i w wielu językach, także dawnych, mamy podobną semantykę.

- Wspomniał Pan o języku. Rozumiem, że właśnie badania języka służą w jakiś sposób interpretacji znalezisk archeologicznych?

- Archeologia jest nauką niemą. Znaleziska same za siebie nie mówią. Możemy próbować odtwarzać, oczywiście na pewnym poziomie ogólności i przy odpowiednio krytycznym nastawieniu, wyobrażenia czy poglądy naszych przodków, sięgając do zabytków ich języka. Odtwarzane są całe grupy słownictwa, które dotyczą np. zagadnienia umierania czy pogrzebu. Na tej podstawie możemy próbować odtwarzać dawne wierzenia dotyczące tego, czym jest śmierć.

- A czym (prawdopodobnie) jest śmierć według dawnych wierzeń? Co możemy próbować wywnioskować z języka?

- Śmierć jest pewnego rodzaju powolnym zanikaniem. Samo słowo oznaczające śmierć jest bardzo stare. Mamy słowiańskie „mrzeć”, ale też „zamorzyć kogoś”; do tego mamy „mór”, „pomór”, a nawet „mrok” czy „zmrok”. Zatem śmierć dotyczy bardzo wielu zjawisk naszego życia, czy z naszego otoczenia, także zjawisk fizycznych, jak chociażby zanik światła: zmrok. Patrząc na śmierć poprzez doświadczenia naszych przodków, które zostały zapamiętane w ich języku, widzimy, że to jest proces, który dotyka właściwie cały byt w różnych jego odsłonach. A więc to, co zanika, to, co traci swoją wyrazistość, intensywność, to jest właśnie śmierć. Sam rdzeń mer, który jest zawarty w słowach „mrzeć” czy „mrok”, widzimy także w greckim słowie „Morfeusz”. Morfeusz to jest ten, który się zjawia w jakiejś postaci. To jest greckie słowo morfe, czyli forma. Niektórzy uważają, że chodziłoby o jakiś zarys, o jakiś kształt postaci, która staje się coraz mniej wyrazista. I granica tej wyrazistości, jeżeli zostanie zupełnie zatarta, to jest właśnie to „mer”, mrok, śmierć. Być może próby „ratowania” fizyczności ciała zmarłego wiązały się właśnie z próbą uchronienia go przed zanikaniem.

- Jak na przestrzeni dziejów zmieniały się obrzędy związane ze śmiercią?

- Bardzo interesująca i ważna przemiana w tej dziedzinie dokonuje się w Europie około 1300 lat p.n.e. Wtedy na rozległym obszarze Europy upowszechnia się kremacja, palenie ciała.

- Skąd się wzięła taka właśnie zmiana?

- Dokładnie tej przemiany nie rozumiemy. Istnieje kilka tłumaczeń mówiących o tym, że być może czczono kiedyś zmarłych, paląc ognie, a zwłoki, które zajęły się od tego ognia, spłonęły. Dla mnie najbardziej przekonywujące tłumaczenie zaproponowali francuscy antropolodzy antyku. Porównali oni obrzęd kremacji, zanotowany np. w poematach Homera, z rytami ofiarniczymi. Jak pamiętamy, Prometeusz przechytrzył Zeusa, podsuwając mu kości owinięte w tłuszcz - te części ofiary miały być od tamtej pory przeznaczane bogom, a mięso trafiać do ludzi. Otóż wspomniani badacze zauważyli, że nie nastąpiło tutaj żadne wykroczenie.

- Dlaczego?

- Dlatego, że Prometeusz utrzymał pewne klasyfikacje charakterystyczne dla tych dawnych kultur. Mianowicie, bogowie są nieśmiertelni. Przypada im więc ta cząstka ofiary, która się łatwo nie rozkłada: tłuszcz, kości i dym. Natomiast to, co jest krwiste, czyli mięso, które łatwo się psuje, jest pozostawione ludziom. W ten sposób ofiara podtrzymuje podział między ludźmi a bogami. Tyle tylko, że w przypadku kremacji następuje odwrócenie tych znaków. Teraz bogowie otrzymują zwłoki, czyli to, co się rozkłada, a ludziom zostaje popiół i kości, przy czym już takie, których nie da się bardziej zredukować fizycznie. Można powiedzieć, że w pewien sposób jest w nich zawarta nieśmiertelność. Być może jest to nowa odpowiedź na zagadnienie śmierci (w tej epoce kremacji), zaniku, tego umierania, o którym mówiłem poprzednio. Następuje pewna inwersja rytu ofiary, którą mieliśmy w przypadku mitu o Prometeuszu, odwrócenie znaków: to, co wcześniej przypadało nieśmiertelnym, teraz zostaje jako pamięć dla ludzi. Jest to nowa jakość - i ona się przyjmuje w Europie.

Oczywiście są także inne tłumaczenia. Niektóre mówią o tym, że obawiano się żywego trupa jako istoty, która jest niezwykle dokuczliwa po śmierci, może na przykład przychodzić jako wampir, strzyga czy strzygoń i dokuczać ludziom, jeżeli jej potrzeby nie zostaną zaspokojone. No ale kiedy się go spali, to nie będzie miał w sobie „fizyczności” - a przynajmniej nie takiej jak choćby szkielet, na którym trzeba by wykonać jakieś antywampiryczne zabiegi.

- Poruszył Pan wątek powrotu. Z jednej strony mówimy o obcowaniu z przodkami - w chrześcijaństwie mamy np. obcowanie świętych, były też zwyczaje związane z Dziadami, gdzie zapraszano dusze przodków do wspólnego świętowania - a z drugiej strony mamy tego zmarłego, którego powrotu się obawiamy.

- Ambiwalencja jest widoczna. Jeżeli spojrzymy na to historycznie, zauważymy pewne wspólne elementy różnych ludów europejskich, np. Celtów, Germanów i Słowian. Najstarsze wyobrażenia związane ze zmarłymi i światem pozagrobowym są bardzo niesystematyczne. Tym, co wydaje się wspólne, jest pojęcie grobu: mogiły, pochówku. To tam ludzie się gromadzą, czego przykładem są słowiańskie Dziady, odprawiane parokrotnie w ciągu roku, zawsze na cmentarzach. Grób jest zatem tym miejscem, które w jakimś stopniu kształtuje wyobrażenie o świecie poza nim. To jest trochę tak, jakbyśmy na chwilę wyszli z naszego doczesnego, zwyczajnego czasu i miejsca i jako wspólnota obrzędowa w pewien sposób weszli „w scenografię tamtego świata”. To takie spotkania na granicy. Duchy przybywają i ucztujemy wspólnie z nimi. To samo mamy u Germanów. Na przykład u Gotów istniały „czarownice”, które były znawczyniami tajemnic czy sekretów grobu - a także nekromantkami, najprawdopodobniej takimi, które kontaktowały się ze zmarłymi poprzez ich szczątki materialne i próbowały coś z nich wyczytać. U Celtów (przynajmniej irlandzkich) mamy sidh, czyli miejsca, gdzie ci zmarli mieliby się gromadzić. I jest ten okres, pewnego rodzaju czas otwarcia, kiedy kontakt ze zmarłymi jest ułatwiony: można się z nimi komunikować, a wręcz z nimi współprzebywać. To znaczy - ucztować. Ten aspekt uczty (od „uczcić”) jest bardzo ważny.

Zatem - podsumowując - wspólnym elementem tych wcześniejszych kultur jest grób, który stanowi miejsce konsolidowania się wspólnoty. Nie ma jakichś szczególnych wyobrażeń o zaświatach czy krainach pośmiertnych. To późniejsza, średniowieczna wizja, bardzo często motywowana przez chrześcijaństwo.

- Zatem grób to podstawa?

- Tak, musi być cmentarz, grób, mogiła. Ducha nie wywołuje się byle gdzie. Germańska, celtycka i słowiańska tradycja mają pod tym względem wiele wspólnego. Warto zauważyć, że w tych kulturach zmarłego chowano nie tyle dla jego „dobra przyszłego” w zaświatach, ile dla dobra wspólnoty żyjących. Chodzi o to, by ta wspólnota miała możliwość spełniania rytuałów czy spotkań, które mogą posłużyć jej dobru - np. żeby zmarły zechciał w jakiś magiczny sposób działać dla dobra tej wspólnoty. I w zasadzie po to ten grób jest: żeby zapewnić miejsce spotkań i komunikacji. Nawet jeżeli ktoś zginął gdzieś w odległym kraju, robiło się tak zwane kenotafy (gr. kenotaphion), groby symboliczne, aby kontakt ze zmarłym mógł być nawiązywany.

- To przypomina trochę chrześcijańskie modlitwy, prośby o wstawiennictwo.

- Świętym Kościoła Katolickiego cały czas jest przypisywana jakaś możliwość oddziaływania, wstawiennictwa, co może być jakimś archaicznym rysem. Oczywiście teolodzy może mieliby własne wytłumaczenia, ale jako etnograf mogę wskazać pewne elementy wspólne z innymi kulturami.

- Mówiliśmy trochę szerzej o Europie, a jak to wyglądało na terenach Polski?

- Pierwsze groby ludów rolniczych, które odnajdujemy, związane są z tzw. kulturą ceramiki wstęgowej. Całe klany żyły wtedy w długich, kilkudziesięciometrowych domach. W tej kulturze nie ma osobnych cmentarzy, a zmarłych chowało się pod podłogą. Ci ludzie mieli więc zmarłych blisko siebie. To trochę przypomina zwyczaje chińskie. Dopiero z czasem zaczynają się wydzielać osobne miejsca cmentarne.

Samo słowo „cmentarz” (które pochodzi z greckiego koimeterion, od indoeuropejskie słowa „leżeć”), znaczyło „leżymy wspólnie”. To przypomina udzielanie komuś noclegu i znów ucztowanie - pamiętajmy, że Rzymianie ucztowali na leżąco, co zapewniało lepszy kontakt z ziemią. Owe odrębne miejsca „leżących razem” zauważamy dopiero w późniejszym neolicie.

Z kolei około czwartego-trzeciego tysiąclecia p.n.e. zaczynają się już groby okazałe w Polsce, związane z tzw. kulturą pucharów lejkowatych. Powstają okazałe konstrukcje kamienne, nazwane megalitycznymi. Te grobowce mają kilkadziesiąt metrów długości i przypominają w swoim trapezowym zarysie domy wczesnych ludów rolniczych - tyle tylko, że tam jest pochowana zwykle jedna osoba (co wskazuje na początki stratyfikacji społecznej). To jest ciekawe podejście do nieśmiertelności. Wydaje mi się, że ci ludzie wierzyli w to, że kamień, który posłużył tutaj jako budulec grobowca, ma w sobie jakiś rodzaj oporu, niezniszczalności - a zmarły ma się z nim niejako scalić, że ta „nierozkładalna” cząstka ma na niego w jakiś magiczny sposób przejść.

- Czy coś z tamtych czasów przetrwało do dziś?

- Choćby to, że my również wykonujemy pomniki nagrobne z trwałych materiałów. Moim zdaniem tkwi w tym jakiś rodzaj oporu przeciwko czasowi, przemijaniu i śmierci, temu zanikowi powolnemu, zmrokowi. Dopiero filozofia (np. Platon mówiący o trwałości prawd matematycznych czy idei) proponuje nieśmiertelność w innym, pozamaterialnym wydaniu.

- Zatem neolit to grobowce. Jak to wyglądało później?

- Przychodzi epoka brązu, w której ludzie przetapiają metal. Zaczynamy mieć do czynienie z kremacją. Na ziemiach polskich rozwija się kultura łużycka, niegdyś kojarzona z prasłowianami. Epoka brązu to okres tzw. pól popielnicowych. Zmarły trafia na stos (o symbolice „odwróconego rytu ofiarnego” mówiliśmy wcześniej), a jego prochy do popielnicy czy też urny, która jest następnie umieszczana w mogile otoczonej kamieniami, często okrytej kurhanem. Ale są też tacy, którzy temu obrzędowi nie podlegają. Podobnie jak u Celtów: ludzie zacni, arystokraci, spalani nie są. Być może w stosunku do nich nie zachodziła obawa, że mogą zaszkodzić, a wręcz przeciwnie - jakoś oddziaływać dla dobra żywych.

Być może wprowadzenie kremacji jest związane z kulturą wojny, wojowników, pożogą wojenną, gwałtownością śmierci. Można szukać powiązań ciałopalenia z ofiarą dla Zeusa czy innego boga nieba. Może zmarły poprzez ogień przechodził do innej rzeczywistości. Niektórzy uważają, że w tym okresie zaczyna się wyłaniać jakieś wyobrażenie duszy czy ducha, które nie jest czysto materialne.

- Jak długo trwał ten zwyczaj?

- Obrzęd kremacji trwał od epoki brązu, czyli od kultury łużyckiej i pól popielnicowych, właściwie do średniowiecza chrześcijańskiego. Dopiero chrześcijaństwo zabrania palenia zmarłych. Wydaje się jednak, że to był po prostu element walki chrystianizacyjnej i sposób na oddzielenie się od pogan, odróżnienie się od nich. Zamiast palić zmarłych, będziemy ich ponownie kłaść do ziemi, tak jak niegdyś możnych.

- Co z dawnych dziejów, oprócz nagrobków, przetrwało w naszych współczesnych tradycjach?

- Kultura ludowa długo zachowywała wiele pierwiastków jeszcze sprzed chrześcijaństwa. Mamy chociażby obraz etnografii ludności wiejskiej, spisywanej na przełomie XIX i XX wieku. Obecnie trudno to ocenić, tak szybko nastąpiła globalizacja i pewne „wyrównanie poglądów”. Natomiast być może wraz z postępującą sekularyzacją, z pewną desakralizacją niektórych doświadczeń naszej egzystencji, w tym także śmierci, znowu następuje kult ciała. Sądzę, że dopiero materializm oświeceniowy i pooświeceniowy w Europie zmienił sposób postrzeganie ciała, umysłu, duszy. Pozbyliśmy się dylematów dotyczących egzystencji pośmiertnej, ale ten kult ciała, który obserwujemy współcześnie, przypomina mi owo dawne uporczywe trzymanie się nieśmiertelności w materii. Z punktu widzenia materialisty życie się kończy i do widzenia, tak gaśnie światło, koniec programu. Nawet zwłoki stają się jedynie „obiektem do utylizacji”. Stąd, być może, ten kult zdrowia, młodości, dążenie do zatrzymania jej jak najdłużej, do życia intensywnego, życia w pełni.

Ludzie potrzebują pewnej atrakcji z chwilą, kiedy nie znają już dobrze własnej tradycji, czyli jej z różnych powodów nie praktykują. Myślę, że współczesny świat jest pogonią za atrakcją, za nowością, pod tytułem coś ciekawego, nowego. A dawne kultury tkwiły w tradycji, tam odnajdywały swoją siłę. Jeżeli potrafimy coś pielęgnować, to znaczy, że nasze życie jest udane i bogate.

- Dziękuję za rozmowę!

kontakt dla mediów
Magdalena Nieczuja -Goniszewska
Rzeczniczka Prasowa, Uniwersytet Gdański
Magdalena Nieczuja -Goniszewska

magdalena.nieczuja-goniszewska@ug.edu.pl

tel: 501863204

tel: 725991101

informacje o firmie
Uniwersytet Gdański zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z serwisu media.ug.edu.pl pod warunkiem podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: media.ug.edu.pl, a w czasopismach: Źródło: Uniwersytet Gdański (media.ug.edu.pl)
 
Chcesz skontaktować się z naszymi ekspertami? Napisz/Zadzwoń do Rzeczniczki Prasowej UG: kontakt

Uniwersytet Gdański to największa uczelnia na Pomorzu. Powołana została w 1970 r. i wciąż dynamicznie rozwija się łącząc tradycję z nowoczesnością. Kształcimy niemal we wszystkich dziedzinach wiedzy akademickiej i w zawodach poszukiwanych na rynku pracy niemal 22 tys. studentów rocznie.

Naukowczynie i naukowcy z UG prowadzą badania w nowoczesnych laboratoriach, zdobywają prestiżowe granty i nagrody. Służą też wiedzą ekspercką z wielu dziedzin. 

załączniki

kontakt dla mediów
Magdalena Nieczuja -Goniszewska
Rzeczniczka Prasowa, Uniwersytet Gdański
Magdalena Nieczuja -Goniszewska

magdalena.nieczuja-goniszewska@ug.edu.pl

tel: 501863204

tel: 725991101

informacje o firmie
Uniwersytet Gdański zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z serwisu media.ug.edu.pl pod warunkiem podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: media.ug.edu.pl, a w czasopismach: Źródło: Uniwersytet Gdański (media.ug.edu.pl)
 
Chcesz skontaktować się z naszymi ekspertami? Napisz/Zadzwoń do Rzeczniczki Prasowej UG: kontakt

Uniwersytet Gdański to największa uczelnia na Pomorzu. Powołana została w 1970 r. i wciąż dynamicznie rozwija się łącząc tradycję z nowoczesnością. Kształcimy niemal we wszystkich dziedzinach wiedzy akademickiej i w zawodach poszukiwanych na rynku pracy niemal 22 tys. studentów rocznie.

Naukowczynie i naukowcy z UG prowadzą badania w nowoczesnych laboratoriach, zdobywają prestiżowe granty i nagrody. Służą też wiedzą ekspercką z wielu dziedzin.