zdrowie nauka/edukacja/szkolenia
Prof. Filipiak: nadal nie określono docelowego modelu kształcenia lekarzy w Polsce
Pamiętajmy, że poprawa organizacji ochrony zdrowia to przede wszystkim wzrost jej finansowania, a to jest na jednym z ostatnich miejsc w Unii Europejskiej. I to tylko dzięki wieloetatowej pracy polskich lekarzy i innych pracowników ochrony zdrowia ten system, przy tak opłakanym finansowaniu, jeszcze działa - mówi prof. Krzysztof J. Filipiak.
Ministerstwo Zdrowia podało, że liczba miejsc na kierunkach lekarskich wzrosła z 7 tys. w 2016 roku do 11 tys. obecnie.
Rzeczywiście, liczba miejsc na kierunkach lekarskich wzrosła w podanym przez panią okresie o blisko 60 proc. Żałuję jednak, że nadal nie określono docelowego modelu kształcenia lekarzy w Polsce. Nie wiemy, ilu ich potrzeba, dla ilu państwo zapewni miejsca obowiązkowego stażu podyplomowego, miejsce rezydenckie do otwarcia specjalizacji. Czy system wie, ilu potrzebuje w skali kraju lekarzy specjalistów poszczególnych dziedzin? Gdzie oni mają pracować, jak rozłożyć to zatrudnienie regionalnie, aby zapewnić dostępność do specjalisty i zlikwidować kolejki? Nie prowadzano nawet takiej debaty i stąd zapewne trudno odnieść się do tych statystyk. Pamiętajmy też, że poprawa organizacji ochrony zdrowia to przede wszystkim wzrost jej finansowania, a to jest na jednym z ostatnich miejsc w Unii Europejskiej. I to tylko dzięki wieloetatowej pracy polskich lekarzy i innych pracowników ochrony zdrowia ten system, przy tak opłakanym finansowaniu, jeszcze działa.
Czy nowo utworzone kierunki lekarskie dysponują odpowiednim zapleczem dydaktycznym i technicznym, by przyjąć i efektywnie kształcić taką liczbę studentów? Czy nie odbije się to na jakości kształcenia?
Nie jestem osobą, do której powinna pani kierować takie pytanie. Każdą istniejącą, jak i powstającą uczelnię aspirującą do prowadzenia kierunku lekarskiego ocenia Polska Komisja Akredytacyjna (PKA) i to jej opinie są wyznacznikiem, czy dany podmiot dysponuje odpowiednim zapleczem dydaktycznym i technicznym, by przyjąć i efektywnie kształcić przyszłych lekarzy. PKA ocenia kierunek i uczelnię na podstawie aktualnie obowiązujących standardów kształcenia. Wysoko oceniam pracę PKA i każda z ocenianych uczelni wprowadza zmiany i unowocześnia metody, narzędzia, techniki pracy w oparciu o jej okresowe raporty. Czy wszystkie nowo powstające uczelnie dają gwarancję odpowiedniej jakości kształcenia? Nie jestem członkiem PKA, nie umiem zatem odpowiedzieć na to pytanie, ale ostatnio Konferencja Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych (KRAUM) próbowała pochylić się nad tym problemem, opracowując swoiste rekomendacje, jak takie kształcenie powinno się odbywać. To dobry dokument, mam jednak do niego kilka zastrzeżeń.
Jakich?
Pierwsze zastrzeżenie to reprezentatywność KRAUM dla podmiotów kształcących lekarzy. Wysoko oceniam inicjatywę podjętą przez KRAUM – autorami dokumentu jest zresztą wielu moich kolegów o dużym doświadczeniu w zarządzaniu uczelniami i dydaktyce medycznej. Jest to jednak dokument sygnowany przez rektorów 15 uczelni kształcących lekarzy najdłużej w Polsce oraz rektora CMKP – uczelni niekształcącej w ogóle przeddyplomowo i nie zajmującej się tym zagadnieniem. Mamy zatem 15 rektorów w KRAUM, a uczelni kształcących lekarzy od października 2023 roku już 32, czyli większość z nich nie jest reprezentowana w tym gremium.
Nawet jednak ta pierwsza, historyczna piętnastka to w chwili obecnej uczelnie działające na odmiennych zasadach – część nadzorowana jest przez ministra zdrowia, część – przez ministra edukacji narodowej. Część kształci tylko na kierunkach medycznych („stare”, tzw. dawne akademie medyczne), część to wieloprofilowe uniwersytety. Zapewne należałoby to uwzględnić w funkcjonowaniu tego korporacyjnego ciała, jakim jest KRAUM i prędzej czy później do tego dojdzie.
Drugie zastrzeżenie do opracowanego dokumentu jest już merytoryczne. Część zawartych w rekomendacjach KRAUM postulatów jest kontrowersyjna: rekomendacja, aby kształcenie odbywało się w szpitalach klinicznych posiadających najwyższy stopień referencyjności, w praktyce zapewniona może być tylko w największych ośrodkach akademickich.
Osobnym problemem pozostaje również fakt, że te największe szpitale kliniczne w Polsce – reprezentowane przez moich kolegów z KRAUM – to instytucje najbardziej zadłużone wśród wszystkich ośrodków medycznych w Polsce. Jeżeli według danych o zadłużeniu ogłaszanych przez Ministerstwo Zdrowia, pierwszy z nich dochodzi do zadłużenia 1,5 miliarda złotych, drugi przekroczył już 500 milionów, naprawdę trudno będzie tam rozszerzać działalność dydaktyczną, zwiększać liczbę kształconych lekarzy. Mówię to również jako były pracownik akurat tego najbardziej zadłużonego szpitala w Polsce – UCK CSK Banacha, w którym przepracowałem 24 lata.
Czy w przyszłości takie nagłe zwiększenie liczby miejsc na kierunkach lekarskich wzmocni system ochrony zdrowia?
Nie wiemy, na ile zwiększenie limitu kształconych lekarzy do 11 tys. wzmocni system ochrony zdrowia. Przede wszystkim proszę pamiętać, że te osoby „wejdą do systemu” po 6 latach studiów, roku stażu (czyli za 7 lat), a specjalistami zostaną po następnych 4-5 latach. Czyli de facto zmiany w dostępie do specjalistów odczujemy za minimum 11-12 lat. Poza tym, nadal nie wiadomo, ilu z nich nie zdecyduje się na emigrację, podjęcie zawodu na terenie któregokolwiek kraju Unii Europejskiej, gdzie oferuje się im zdecydowanie lepsze warunki finansowe, socjalne, a przede wszystkim lepiej zorganizowaną pracę w swoim zawodzie. Odsyłam tutaj do jednej rzetelnej wiedzy na ten temat – badań prof. Macieja Duszczyka z Uniwersytetu Warszawskiego, który bada zachowania migracyjne przyszłych polskich lekarzy.
Jakie pan profesor widzi rozwiązanie tego problemu, jakim jest aktualny brak kadr?
Bardzo prosto, sformułowałbym je w pięciu punktach:
- Wzrost nakładów na ochronę zdrowia, reforma systemu, która pozwoliłaby zdjąć z lekarzy wiele obowiązków administracyjnych, tak by lepiej wykorzystać ich wiedzę fachową.
- Określenie docelowego modelu funkcjonowania ochrony zdrowia, zapotrzebowania na specjalistów, lekarzy podstawowej opieki, przy założeniu przynajmniej takiego finansowania ochrony zdrowia, jak średnia środków finansowych wydatkowanych w krajach Unii Europejskiej na pacjenta.
- Po określeniu ilu ma być lekarzy - określenie ilu powinniśmy kształcić i gdzie, ważna będzie odpowiedź, czy zapewnimy im odpowiednią liczbę miejsc stażowych, rezydenckich; trzeba również uwzględnić ruchy migracyjne – zarówno wyjeżdżających, jak i przyjeżdżających do Polski.
- Czuwanie nad tym, aby uczelnie kształcące lekarzy w Polsce spełniały wszystkie standardy kształcenia, budowanie autorytetu PKA, wsłuchiwanie się w jej uwagi, nieotwieranie kształcenia lekarzy w miejscach, w których okazuje się później, że na zajęcia z anatomii trzeba dojeżdżać do innego miasta setki kilometrów.
- Ścisła współpraca pomiędzy samorządem lekarskim (Naczelna Izba Lekarska), podmiotami nadzorującymi uczelnie kształcące lekarzy, a być może głęboka reforma kształcenia, uzgodnienie kto czuwa nad uczelniami kształcącymi lekarzy (minister zdrowia czy minister edukacji?), co powiązane być musi również z rozstrzygnięciem kwestii nadzoru szpitali, ustaleniem, które z nich mają uczestniczyć w kształceniu lekarzy oraz rozwiązaniem problemu ich zadłużenia, sięgającego dzisiaj miliardów złotych w skali ogólnopolskiej.
Katarzyna Matusewicz
kontakt dla mediów
Karolina Kowalska
k.kowalska@pb.pl
tel: 22 333 98 01
informacje o firmie
kontakt dla mediów
Karolina Kowalska
k.kowalska@pb.pl
tel: 22 333 98 01