Jak uleczyć Najwyższego?
Kiedy Bóg przychodzi do lekarza...dzieją się przedziwne rzeczy. W spektaklu Boże mój!, który możemy oglądać na deskach Teatru Polonia, dramat ściera się z komizmem. Jakie problemy ma Bóg? I na ile jesteśmy do niego podobni? Przekonajcie się sami.
Niecodzienna terapia
Boże mój! na podstawie sztuki Oj Elochim! Anat Gov to z pozoru prosta, uniwersalna opowieść. Zadaje pytania, nad którymi każdy z nas się pochylał. I zostawia z nas z jeszcze większym niedosytem. Ale po kolei.
Poznajemy Ellę (w tej roli Maria Seweryn), jako psychoterapeutkę i matkę autystycznego dziecka (Ignacy Liss). Zmęczona upałem, spragniona deszczu niechętnie decyduje się na przyjęcie kolejnego pacjenta. Ten jednak wkracza do jej domu i od progu ostrzega, że jeśli go nie wpuści i nie przeprowadzi z nim sesji, stanie się coś strasznego. Pacjent (Krzysztof Pluskota) jest bardzo tajemniczy i niechętnie odpowiada na pytania. Przedstawia się jako pan B. Bardzo powoli odkrywa kolejne karty. W końcu dowiadujemy się, że od "około dwóch tysięcy lat" ma depresję i nie chce już mu się żyć. Drążąc lekarka odkrywa, że pan B. to nie kto inny jak...Bóg. Od tej pory nic już nie jest takie samo.
Bóg jest załamany człowiekiem, jego działaniami. Buntuje się więc przeciwko ludzkości, ale i przeciwko samemu sobie. Chce umrzeć, ale wie, że umrze dopiero wówczas, gdy przestanie istnieć w ludzkiej świadomości. Zamierza więc zgładzić każdego człowieka na ziemi, a tym samym zakończyć własne cierpienie.
Niecodzienna relacja
Z początku nastawiona do Boga sceptycznie, żeby nie powiedzieć wrogo, Ella, ateistka, nie może znaleźć z nim wspólnego języka. Z czasem Bóg coraz bardziej otwiera się przed psycholożką, a Ella odkrywa, ile ma z nim wspólnego. Te same bolączki, te same pragnienia. Te same - zbyt wielkie - wymagania. Orientuje się, że wiele z boskich cech przejęli ludzie. Że władza i okrucieństwo jest już dzisiaj głównie naszą domeną.
Ich dialogi z jednej strony wbijają w fotel, z drugiej bawią widza. Kiedy kobieta pyta Boga: "Jak to nie masz matki? To na kogo zrzucimy odpowiedzialność za wszystkie twoje błędy?" cała zanosi się śmiechem. Bohaterowie dogryzają sobie, a jednocześnie starają się wzajemnie sobie pomóc.
Reżyser przedstawienia, Andrzej Seweryn sprawnie prowadzi swoich bohaterów do epickiego końca. Konstruuje napięcie i nie pozwala, by cokolwiek rozproszyło naszą uwagę. Muzyka (Antoni Komasa-Łazarkiewicz) jest oszczędna, podobnie jak scenografia i kostiumy (Małgorzata Iwaniuk, Aleksandra Starzyńska). Wszystkie wydarzenia rozgrywają się bowiem w skromnie urządzonym pokoju Elli. Widzimy też kawałek jej ogrodu.
Całości charakteru dodaje oświetlenie (Yann Seweryn), które na bieżąco reaguje na wydarzenia. Boże mój! w przekładzie Agnieszki Olek to przede wszystkim jednak znakomite aktorstwo, które wybrzmiewa i pauzuje, kiedy trzeba. Na szczególną uwagę zasługuje tu debiutujący Ignacy Liss, student II roku Akademii Teatralnej. Choć pojawia się tylko na chwilę, skrada show.
Spektakl nie odpowiada na wszystkie pytania, które piętrzą nam się w głowie w czasie kolejnych potyczek bohaterów. Rozbudza jednak chęć dalszych poszukiwań.
źródło: http://warszawa.naszemiasto.pl/artykul/spektakl-boze-moj-w-rezyserii-andrzeja-seweryna-jak-uleczyc,5001158,artgal,t,id,tm.html